Zagadkowa rakieta i problemy komunikacji strategicznej

Rosyjska propaganda wykorzystuje “wyzwalacze emocji” – lęki, nieufność i teorie spiskowe – do konstruowania swoich dezinformacji. Ponadto opiera się ona często na absurdalnych twierdzeniach, które dekonspirują ją tezy propagandowe w przypadkach kiedy odbiorca posiada minimalną zdolność krytycznego myślenia. Wskazówką dla rozróżnienia schematów rosyjskiej dezinformacji, jest to, że dane narracje są emitowane przez rosyjski kanał propagandowy lub rosyjskie media społecznościowe. Globalne media społecznościowe już teraz specjalnie oznaczają kanały i strony propagandowe, aby ostrzec użytkownika o ryzyku związanym z korzystaniem z takich wątpliwych produktów medialnych.

 

Rosyjscy specjaliści są jednak doświadczeni i wciąż poszukują nowych możliwości rozwoju swojej wrogiej działalności. Oprócz konstruowania i rozpowszechniania własnych fałszywych twierdzeń, zręcznie wykorzystują pomyłki w komunikacji strategicznej między krajami Zachodu, a Ukrainą. Jeśli pomyłki te są w stanie zasiać choćby cień wątpliwości w umysłach przeciętnych obywateli, to rosyjscy propagandziści nie muszą nawet tworzyć własnych konstrukcji propagandowych – wystarczy, że skorzystają z fundamentu stworzonego przez błędną komunikację strategiczną i już na tym fundamencie budują tezy siejące wrogość, nieufność i strach. Pożywką dla operacji tego typu są błędy powstające na tle sytuacji kryzysowych, zwłaszcza jeśli dotyczą one instytucji z różnych krajów kształtujących swoje komunikaty w ograniczonych ramach czasowych i przy braku komunikacji między zaangażowanymi graczami.

 

Przykładem takiej sytuacji był incydent z rakietą, która upadła na terytorium Polski 15 listopada 2022 roku podczas rosyjskiego ataku rakietowego na Ukrainę. W wyniku uderzenia pocisku w polską wieś Przewodów, niecałe 10 km od granicy z Ukrainą, zginęły dwie osoby.

 

Tragedia natychmiast wywołała wiele różnych domysłów – od zamierzonego ataku Federacji Rosyjskiej na członka NATO (Polskę), poprzez próbę sprawdzenia przez Moskwę, jak faktycznie działa obrona powietrzna NATO, do efektu działania ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.

 

Strona ukraińska kategorycznie zaprzeczyła wersji, jakoby pocisk, który spadł na terytorium Polski, był pochodzenia ukraińskiego. Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy wydała w tej sprawie odpowiednie oświadczenie, twierdząc, że posiada dowody na rosyjski ślad w incydencie rakietowym. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zelenski powiedział, że nie ma wątpliwości, iż nie był to ukraiński pocisk i zażądał śledztwa oraz dostępu do danych.

 

Również Polska wypowiedziała się w duchu zbliżonym do stanowiska Ukrainy. Zgodnie z wstępnym oświadczeniem polskiego MSZ na terytorium wsi Przewodów spadła rakieta produkcji rosyjskiej. W związku z tym minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau wezwał do siebie ambasadora Federacji Rosyjskiej, żądając natychmiastowych i szczegółowych wyjaśnień.

 

Tymczasem przywódcy G7 i NATO zebrali się na spotkaniu nadzwyczajnym w kuluarach szczytu G20 na Bali, a po zakończeniu spotkania prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden powiedział, że jest „mało prawdopodobne”, że rakieta, która spadła w Polsce, została wystrzelona przez Rosję. Później Joe Biden poinformował partnerów z G7 i NATO, że katastrofa rakietowa w Polsce była wynikiem działania ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.

 

Ukraina upierała się, że ma rację, Waszyngton nalegał na swoją wersję, a Polska wahała się, czy ze względu na niezbędne procedury biurokratyczne wpuścić na miejsce zdarzenia ukraińskich ekspertów. W wyniku tego pojawił się wysyp teorii na temat tragedii. W mediach społecznościowych zawrzało od spekulacji na temat możliwości zastosowania artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, zaangażowania NATO w bezpośredni konfliktu z Rosją i rozpoczęcia działań zbrojnych na terytorium Sojuszu. Z drugiej strony pojawiły się prorosyjskie narracje, że Ukraina celowo zorganizowała prowokację, aby uwikłać NATO w wojnę z Rosją. Brak rzetelnych informacji tylko podsycał plotki. Pojawiła się nawet teoria spiskowa o tym, że Waszyngton naciska na Warszawę, aby uniknąć eskalacji w stosunkach z Rosją. Po tym jak Sojusz odmówił nawet zastosowania artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego – przeprowadzenia konsultacji, plotki tylko się nasiliły.

 

Gdy chaos informacyjny ucichł, stronom badającym incydent rakietowy udało się dojść do wspólnych ustaleń. Ukraińskim ekspertom zagwarantowano dostęp do miejsca tragedii i śledztwa. Postanowiono ogłosić oficjalną wersję dopiero po zakończeniu śledztwa. Co więcej, zachodni partnerzy Ukrainy rozpowszechniają tezę o tym, że niezależnie od wyników śledztwa Zachód nie będzie miał żadnych pretensji do Ukrainy. Niezależnie od tego, kto wystrzelił rakietę, jej uderzenie na terytorium Polski było bowiem wyłączną winą Rosji.

 

Skutkiem braku skoordynowanych działań był jednak równocześnie sukces Rosji w promowaniu własnych narracji. Wykorzystując swoje sieci dezinformacji, rosyjskim specjalistom udało się zasiać u Ukraińców ziarno nieufności wobec państw zachodnich. W warunkach wojennych każdy przekaz o rzekomej zdradzie Ukrainy wywołuje emocje. Rosjanie próbowali natomiast przekonać zachodnich partnerów Ukrainy, że Kijów jest gotowy do cynicznych prowokacji tylko po to, by wywołać dalszą eskalację przy pełnym zaangażowaniu NATO. Natomiast dla własnych odbiorców rosyjscy propagandyści skonstruowali na podstawie incydentu rakietowego przekaz o tchórzostwie i słabości NATO.

 

W ten sposób w zakresie informowania Ukraina i jej sojusznicy ponieśli szkodę przekraczającą tę, którą rosyjscy propagandziści mogą wyrządzać bez sprzyjającego kontekstu. Szkodę spowodowaną brakiem komunikacji, koordynacji i szybkiej reakcji. Z takich sytuacji należy wyciągać wnioski pozwalające zapobiec ich powtórce w przypadku nowych kryzysów, których ryzyko będzie się utrzymywać do czasu zakończenia przez Rosję agresji i odsunięcia jej od granic Ukrainy z 1991 roku.

 

Autor: Serhij Herasymczuk

 

 

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja Publiczna 2022”

 

 

Fot. Mehaniq, Shutterstock via bankier.pl