Rosyjska propaganda i dezinformacja uległa całkowitej transformacji w wojnę ideologiczną przeciwko „Zachodowi”

Na jednej z ostatnich konferencji poświęconych dezinformacji na Ukrainie jeden z mówców podkreślił, że kraje zachodnie dostarczające Ukrainie broń w celu pokonania rosyjskiej armii mogą w zamian za to skorzystać z ukraińskich doświadczeń w walce z dezinformacją i wykorzystać ją w charakterze broni przeciwko Federacji Rosyjskiej na własnym terytorium.

 

Z jednej strony całkowicie popieram tę tezę, ponieważ żaden inny kraj na świecie nie został poddany tak bezprecedensowemu naciskowi w przestrzeni informacyjnej jak Ukraina. Nacisk ten, polegający na dowodzeniu, że naród ukraiński nie istnieje, był zorientowany na totalne zachwianie psychologiczne tożsamości ukraińskiej.

 

Jak by się Państwo czuli, gdyby ktoś w ciągu dekad udowadniał, że Państwo nie istnieją? Co by się stało z Państwa psychiką i świadomością własnej tożsamości? Niemniej jednak Ukraina nie tylko przetrwała, lecz również stała się wzorcem w kontekście postrzegania swojej ojczyzny i swojego narodu jako jednych z najwyższych wartości.

 

Z drugiej strony, jak już pisaliśmy, zjawisko, które od 2014 roku nazywamy mianem „dezinformacji”, praktycznie przestało istnieć lub przynajmniej uległo znacznej zmianie, a  próby ukucia przez ekspertów sieci społecznościowej Meta nowego terminu, takiego jak „Misinformation” czy „malinformation”, zaledwie pogarszają sytuację i dezorientują odbiorców tych informacji. Jakie są podstawowe zmiany tego zjawiska, które zauważyliśmy w ciągu ostatnich 18 miesięcy?

 

Po pierwsze, wcześniej znaczną część wiadomości w przestrzeni internetowej można było określić za pomocą dwóch kryteriów —„prawda” lub „fałsz”. Na przykład wszystkie przedstawiane przez Rosję wersje katastrofy MH17 były kłamstwami. Prawdą było tylko to, że samolot pasażerski został zestrzelony przez wyrzutnię rakietową „Buk-M1”. Jeden z najwcześniejszych fake newsów rosyjskiej propagandy, „ukrzyżowany chłopczyk ze Słowiańska” (red. rzekomo zabity przez Ukraińców), również był nieprawdą. Chłopczyk ten nigdy nie istniał.

 

Tym samym jednym z oczywistych narzędzi przeciwdziałania rosyjskiej dezinformacji były narzędzia OSINT i fact-checking. Wystarczyło sprawdzić za pomocą dostępnych narzędzi rozpowszechniane informacje i ustalić fakty. Dlatego też walka z dezinformacją przekształcała się w swego rodzaju grę o stawce zerowej, w której ktoś może mieć rację lub jej nie mieć. Jeśli fact-checker był w stanie udowodnić, że dana wiadomość jest fake-newsem, oznaczało to, że miał rację, a ten, kto ją rozpowszechniał, mylił się.

 

W ciągu ostatnich dwóch lat sytuacja ta uległa kardynalnej zmianie. Rosyjska propaganda nie rozpowszechnia już tylko wymyślonych faktów. One wciąż znajdują się w przestrzeni informacyjnej, ale ich liczba spadła. Zamiast tego rosyjskie boty i prorosyjskie media w krajach Unii Europejskiej rozsiewają osądy wartościujące, opinie ekspertów i przepełnione emocjami oceny rzeczywistości.

 

Przy podejmowaniu decyzji człowiek (homo sapiens) kieruje się myśleniem abstrakcyjnym i krytycznym jedynie w 10-20%. Nawet 80% jego działań jest podyktowane sferą emocjonalną, a nie analityczną. Właśnie dlatego rosyjska dezinformacja przestała być dezinformacją w tym zakresie, w jakim znaliśmy ją do tej pory. Teraz jej celem jest nie tyle przekonanie odbiorców co do tego, że nierealne wydarzenia zaistniały, co zmiana ich stosunku do istniejącej rzeczywistości.

 

Różnice między Polską a Ukrainą, które mogą być różnej natury, są faktem obiektywnym. Pytanie polega na tym, w jaki sposób je traktujemy? Czy korzystamy z naszego dialogu, żeby razem zyskać na sile i wzmocnić swoje kraje i narody po obu stronach? Czy może aby osłabić się nawzajem, na czym skorzystają Rosja i Białoruś?

 

Taką właśnie strategię obrały służby specjalne Federacji Rosyjskiej. Po co tworzyć nowych „ukrzyżowanych chłopców”, jeśli można wykorzystać istniejące problemy, aby możliwie jak najbardziej rozpalić dyskusję wokół nich?

 

Po drugie, choć Ukraina wciąż pozostaje obiektem rosyjskich specjalnych operacji informacyjnych (na przykład w kontekście przerwania działań w zakresie mobilizacji), podstawowy akcent strategiczny w rosyjskich operacjach informacyjnych kładzie się właśnie na kraje UE, USA, Kanadę i Wielką Brytanię. W końcu losy Ukrainy i jej walka z armią rosyjską pod wieloma aspektami są zależne właśnie od decyzji geopolitycznych tych podmiotów międzynarodowych.

 

Wojna ma szanse zakończyć się tylko wtedy, jeśli kraje zachodnie uznają, że porażka Federacji Rosyjskiej w tej wznieconej przez Putina wojnie jest nieunikniona, a co najważniejsze, „korzystna”.

 

Niestety, obecnie komunikacja z ekspertami zachodnimi dowodzi, że elity zachodnie boją się trzech potencjalnych scenariuszy.

 

Zachód obawia się tego, że Ukraina przegra. Wtedy bowiem „idea europejska” poważnie się zachwieje, a o międzynarodowym bezpieczeństwie nie będzie już mowy.

 

Zachód boi się, że Rosja przegra. Jej porażka może doprowadzić do kataklizmów i destabilizacji wewnątrz FR, co przyniesie jeszcze więcej zagrożeń niż kontynuacja wojny.

 

Zachód obawia się również niekończącej się wojny, ponieważ prowadzi to w sposób stopniowy, lecz nieuchronny, do potencjalnych procesów stagnacji w światowej gospodarce, w której po krótkim ożywieniu postcovidowym trzeba było przekierować duże budżety na zbrojenia i obronę.

 

Jedyne, czego Zachód się nie boi, to zawieszenie ognia i rozpoczęcie negocjacji. Właśnie dlatego między innymi na Wołodymyra Zełenskiego wywierana jest presja dotycząca przeprowadzenia wyborów pod ostrzałem rakiet, co jest całkowicie absurdalne.

 

Jednak ten właśnie scenariusz jest celem strategicznym Kremla, który jest promowany poprzez zmasowane działania w przestrzeni informacyjnej. Zachodnie elity straszą eskalacją atomową, problemami spowodowanymi destabilizacją wewnątrz Rosji itp. Cel jest jeden — zmuszenie ich pod wpływem strachu do wyboru wariantu, który jest korzystny dla Putina.

 

Czy takie kompleksowe podejście do informacyjnych operacji specjalnych jest dezinformacją? Myślę, że nie. Nazwałbym to manipulacją. Jednak jak już wcześniej powiedziałem, nie jest to dychotomia „prawda czy kłamstwo”. Jest to przestrzeń tego, co możliwe i tego, co niemożliwe.

 

Czy Władimir Putin może użyć broni jądrowej? Z fizycznego i technicznego punktu widzenia jest to realne.

 

Czy jest zdolny do podjęcia takiej decyzji? W związku z jego sytuacją bez wyjścia i demencją nie jest to wykluczone.

 

Czy może to uczynić? Prawdopodobieństwo takiego rozwiązania jest znikome, ponieważ byłoby to całkowite samobójstwo dla narodu rosyjskiego, które spowodowałoby, że Rosjanie staliby się wyrzutkami nie tylko na terytorium krajów zachodnich, lecz również na całym świecie.

 

A zatem gra strachem i bezbronnością demokratycznych społeczeństw, którą prowadzi Kreml, nie jest już dezinformacją, lecz czymś znacznie głębszym.

 

W końcu, po trzecie, dla Putina jedynym dostępnym i akceptowalnym wyjściem z obecnej sytuacji jest niekończąca się wojna. Każda inna wersja wydarzeń sprawi, że w oczach innych będzie słaby i przegrany. Wojna jest fundamentem jego władzy. A władza jest fundamentem jego życia. A zatem jeśli chce żyć, powinien walczyć.

 

Czyniąc to jednak, rosyjscy dyplomaci na platformach międzynarodowych oświadczają, że winę za wszystko ponoszą Stany Zjednoczone i NATO, a oni sami są gotowi podjąć negocjacje. Ale teraz wysłannikom FR już nikt nie wierzy. To samo mówili przecież przed porozumieniami mińskimi, które zakończyły się agresją na pełną skalę. Podkreślę — nie eskalacją w Donbasie w celu zajęcia tak zwanych ŁRL i DRL, lecz próbą zajęcia całej Ukrainy.

 

Niemniej jednak to również nie jest kłamstwo. Strona rosyjska potrzebuje negocjacji, żeby przeprowadzić wybory prezydenta, na których z pewnością wygra Władimir Putin, i wzmocnić swój potencjał militarny, odbudowując sprzęt i mobilizując żołnierzy.

 

Właśnie dlatego należy pamiętać, że sfera informacyjna jest bardzo niestabilna. A dezinformacja, z którą można jakoś walczyć i której można zapobiegać, już więcej nie istnieje. Znaleźliśmy się de facto w fantastycznej antyutopii, w której dwie walczące ze sobą strony widzą rzeczywistość w skrajnie odmienny sposób. Właśnie dlatego dychotomia „prawda-fałsz”, która była ważna w przypadku fact-checkingu, przestała działać.

 

Właśnie dlatego jedynym sposobem przeżycia w tej rywalizacji jest posiadanie własnych celów, scenariuszy, wizji przyszłości i praca w zakresie ich osiągnięcia. Najważniejszym narzędziem „przeciwdziałania dezinformacji” staje się nie tyle analiza tego, co powiedział o sobie przeciwnik, co to, co ty chcesz, żeby wiedzieli o tobie inni. Tylko skupienie się na sprawach wewnętrznych może wpłynąć na sytuację.

 

Autor: Dmytro Zolotuchin

 

 

 

Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja Publiczna 2023”